Cały dzień płaczę, płaczę także nocą,
Kiedy usnęli nędzni śmiertelnicy.
Ból rośnie w płaczu; i tak mi przechodzą
Dni na płakaniu, czyli po próżnicy.
Serce w cierpieniu ciągłym tonie; czemu?
Łzy przeżerają siłę mego wzroku.
Jestem najgorszym ze stworzeń, któremu
Strzały miłosne odbierają spokój.
Biada mi! który o zmierzchu, o świcie,
Dzień w dzień mozolnie przebyłem pół drogi
Tej śmierci, która się nazywa życiem.
Bardziej o wiele niż błąd mój - żal czuję,
Że ta, co pełna litości głębokiej,
Widzi mnie w ogniu, lecz mnie nie ratuje.
(tłum. Jalu Kurek)
Kiedy usnęli nędzni śmiertelnicy.
Ból rośnie w płaczu; i tak mi przechodzą
Dni na płakaniu, czyli po próżnicy.
Serce w cierpieniu ciągłym tonie; czemu?
Łzy przeżerają siłę mego wzroku.
Jestem najgorszym ze stworzeń, któremu
Strzały miłosne odbierają spokój.
Biada mi! który o zmierzchu, o świcie,
Dzień w dzień mozolnie przebyłem pół drogi
Tej śmierci, która się nazywa życiem.
Bardziej o wiele niż błąd mój - żal czuję,
Że ta, co pełna litości głębokiej,
Widzi mnie w ogniu, lecz mnie nie ratuje.
(tłum. Jalu Kurek)