Romantyk, kto kocha śpiew i ukłony,
Z głową snu pełną i skrzydłem złożonym,
Tam - pośród liści targanej zieleni;
W dole, mimo jezior jak tafla cieni.
Mnie też przebarwny paroquet
(Tak ufny z wszelkich ptaszysk chmar)
Alfabet dał wśród wczesnych kroków,
Abym wyjąkał słów pierwszych dar,
Gdym legnął w lesie wśród dzikości, mroku,
I patrzyłem - dziecię o rozumnym oku.
Lecz z lat Kondora wiecznych, późnych,
Co Niebiosy wstrząsa tumultem całem,
Przegrzmiewające nad piedestałem;
Mnie czasu brak dla ostrożności próżnych,
Gdy patrzę w niespokojność nieba.
W godzinę, gdy są skrzydła ciche,
W dół strąca nad bawiącą Psyche,
Czas nikły z rymem, lirą wschodnią
Dla czasu zabić - o! zakazane rzeczy!
Me serce chce się poczuć zbrodnią -
Chyba, że strąci struny liche.
(tłumaczył Michał Gołębiowski)
Z głową snu pełną i skrzydłem złożonym,
Tam - pośród liści targanej zieleni;
W dole, mimo jezior jak tafla cieni.
Mnie też przebarwny paroquet
(Tak ufny z wszelkich ptaszysk chmar)
Alfabet dał wśród wczesnych kroków,
Abym wyjąkał słów pierwszych dar,
Gdym legnął w lesie wśród dzikości, mroku,
I patrzyłem - dziecię o rozumnym oku.
Lecz z lat Kondora wiecznych, późnych,
Co Niebiosy wstrząsa tumultem całem,
Przegrzmiewające nad piedestałem;
Mnie czasu brak dla ostrożności próżnych,
Gdy patrzę w niespokojność nieba.
W godzinę, gdy są skrzydła ciche,
W dół strąca nad bawiącą Psyche,
Czas nikły z rymem, lirą wschodnią
Dla czasu zabić - o! zakazane rzeczy!
Me serce chce się poczuć zbrodnią -
Chyba, że strąci struny liche.
(tłumaczył Michał Gołębiowski)