Odłożył pióro.
Spoczęło bezwładnie na stole.
Spoczęło bezwładnie w przestrzeni.
Odłożył pióro.
Nadmiar tego czego nie sposób skryć ni wyjawić!
Porażony czymś, co stało się gdzie indziej, daleko,
choć magiczna torba tętni jak serce.
Na dworze wczesne lato.
Z zielonego lasu gwizdy – ludzi czy ptaków?
Ukwiecone gałęzie wiśni stukają w dachy ciężarówek
wracających do domu.
Mijają tygodnie.
Powoli nadciąga noc.
Ćmy sadowią się na okiennej szybie:
małe, nikłe telegramy ze świata
Spoczęło bezwładnie na stole.
Spoczęło bezwładnie w przestrzeni.
Odłożył pióro.
Nadmiar tego czego nie sposób skryć ni wyjawić!
Porażony czymś, co stało się gdzie indziej, daleko,
choć magiczna torba tętni jak serce.
Na dworze wczesne lato.
Z zielonego lasu gwizdy – ludzi czy ptaków?
Ukwiecone gałęzie wiśni stukają w dachy ciężarówek
wracających do domu.
Mijają tygodnie.
Powoli nadciąga noc.
Ćmy sadowią się na okiennej szybie:
małe, nikłe telegramy ze świata