Romans

Władimir Wysocki

Ona była czysta, jak zimowy śnieg.
W błoto sokole! Masz iść po nich prawo,,,
Lecz oto ręce parzy mi jej list,
i dowiaduję się okrutnej prawdy.

Nie wiedziałem, że cierpienie to też maska
i maskarada za chwilę się skończy.
Tym razem poniosłem fiasko -
mam nadzieję, że był to ostatni raz.

Myślałem: dni moje są policzone,
zła krew przenikła do mych żył.
Ścisnąłem list, jak główkę żmii, -
przez palce przeciekł zdrajcy jad.

Nie poznam ni cierpienia ni agonii,
przeciwny wiatr obetrze moje łzy,
mych koni obraza nie dogoni,
mych śladów nie zasypie śnieg.

I pozostają ze mną
pod pochmurnym, nieciekawym niebem,
narkotyk fiołków, nagość goździków
i łzy zmieszane ze stopniałym śniegiem

Moskwa nie wierzy łzom i łezkom -
i nie zamierzam więcej łkać.
Spieszę się na spotkanie nowych pojedynków
i tak jak zawsze zwyciężać zamiar mam.

Inne teksty autora

Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki