Urok tego, co trudne, wciąż wysusza soki
W moich żyłach, wrodzoną pogodę odbiera
I żywiołową radość z serca mi wydziera.
Coś dolega źrebcowi, chociaż pod obłoki
Zwykł skakać na Olimpie od chmury do chmury,
Choć święta krew w nim płynie. Gdy bicz dotknie skóry,
Drży, spływa potem, rzuca się na boki,
Jakby wlókł drogą tłuczeń. Więc przeklinam sztuki,
Które znów po swojemu wystawią nieuki,
Utarczki z każdym durniem i łotrów wyskoki,
Ten cały świat teatru, kierowanie ludźmi.
Przysięgam, jeszcze zanim świt sie zbudzi,
Będę w stajni i wyrwę z niej rygiel bez zwłoki.
*
The fascination of what's difficult
Has dried the sap out of my veins, and rent
Spontaneous joy and natural content
Out of my heart. There's something ails our colt
That must, as if it had not holy blood
Nor on Olympus leaped from cloud to cloud,
Shiver under the lash, strain, sweat and jolt
As though it dragged road metal. My curse on plays
That have to be set up in fifty ways,
On the day's war with every knave and dolt,
Theatre business, management of men.
I swear before the dawn comes round again
I'll find the stable and pull out the bolt.