Ballada wielkanocna

Baran Józef

 

 

ojciec chce wstawać do pola
już wiosnę czuje przez ściany
jest trzecia on wszystkich budzi
na wpół sparaliżowany

gniadego chce zaprzęgać
siać orać jechać do siana
po rośnym koniczu brodzić
daj spokój mówi mu mama

dopiero przewróciłam cię na bok
zapomniałeś że nie możesz chodzić
lecz przez ojca woła wielkim głosem
coś co chce ciemności rozproszyć

które przygniatają go do łóżka
ciężkie jak zwalisty kamień
w zimnych nogach czuwa czujnie śmierć
w głowie ojca wiosenny Jawień

i tak ciężko z losem Łazarza
zaznajamiać się tej Wielkiej Nocy
chciałby los podźwignąć i nie może
musi syn poduszki mu podłożyć

chciałby wstawać ojciec do pola
bo jak długo można tak wyleżeć
lecz przestało ciało ojca słuchać
może Bóg nie przestał w ojca wierzyć