Wybacz mi proszę moje bóstwo domowe
Że mnie ostatnio tak nosi po mieście
Że pod wiatr wystawiam rozpaloną głowę
Rezultaty sama widzisz oczywiście
Niby jesień a śnieg leży na ulicach
Niby zima a liście na gałęziach
Dziwna pora – jakby z pogranicza
Dziwna pora – i… bardzo niepewna
Lecz choć nie wiem czy się ciszą dni rozbielą
Czy wołaniem rozczerwienią przenikliwym
Gdy niepokój mieszka w każdym kącie
Gniewu już nie potrafię ukrywać
Niby jesień…
Dziś mój gniew nieważny jak dotknięcie cienia
Zmienia się w niespokojne słowa pieśni
Co jak liście niesione porywistym wiatrem
Ulicami miasta będą biegły
Niby jesień…
Wybacz więc proszę moje bóstwo domowe
Moje ciągłe w twarze jutra zapatrzenia
Zaczekajmy aż nasza pora roku
Wygra w końcu to męczące przesilenie