W końcu poniosły Cię konie
I zaprzęg rozwalił się z trzaskiem
Droga o wiele za wąska
Po prostu miejsca zabrakło
Więc Twojej pamięci Władimir
Będziemy dzisiaj tłuc szklanki
Mówiąc wciąż o tym czym grozi
Jazda na skraju przepaści
Krzyczałeś na całą Europę
Pieśni brzemienne prawdą
Tak głośno że było Cię słychać
Na wyspach archipelagu
Nie mogłeś powstrzymać koni
Gnały wciąż szybciej i szybciej
I coraz mniej było złudzeń
Jak w każdej przegranej bitwie
O ile gdzieś w górze jest niebo
To świętych na pewno tam dosyć
A Ty ich mdłe chóry zagłuszysz
Przepitym ochrypłym głosem
Już stypa skończona Władimir
Już kac tłucze w głowę jak w werbel
I tylko nie ma z kim gadać
O śmierci Władimir – o śmierci…