Samotność piękna bywa jak katedra
Która szczytami wież dotyka nieba
W niej rozproszone myśli można zebrać
W niej świętą gorycz czasem spotkać trzeba
Trzeba zaśpiewać czasowi na przekór
Czasowi który zjada własny ogon
Słuchajcie zatem pieśni końca wieku
Pieśni co dźwięczy niezmienną przestrogą
Strzeżcie się ludzie proroków fałszywych
I filozofów o posępnych duszach
I tych co zawsze przysięgają krzywo
Nim na kolejną krucjatę wyruszą
Strzeżcie się proszę poetów szalonych
Oni do piekła chętnie wskażą drogę
I tych co pragną uwodzić miliony
Kłamliwe usta wycierając Bogiem
Strzeżcie się wołam krągłosłownych durniów
Patrzących w oczy ciepło i pokornie
I tych co setki przypuścili szturmów
Do pustej twierdzy w nieprawdziwej wojnie
Strzeżcie się błagam opętanych pychą
Bo oni z prawdy czynią pośmiewisko
I tych co słowa objawienia słyszą
Słowa co mają wytłumaczyć wszystko
Strzeżcie się także przekupniów obłudnych
Którzy tandetę zachwalają chytrze
I tych co wodę z dziwnych piją studni
Śniąc nieustannie swą apokalipsę
Strzeżcie się jeszcze trybunów ludowych
Kuszących światem kolorowych bajek
I tych co nisko pochylają głowy
By zaraz potem zatrząść całym krajem
Śtrzeżcie się zwłaszcza niebezpiecznych pragnień
W których dojrzewa owoc nienawiści
I tych zaślepień, co przychodzą nagle
Każąc rozpocząć bezrozumny wyścig
Strzeżcie się ludzie - brońcie swoich marzeń
Gdy los przekorny znowu twarz wykrzywi
Tak wiele jeszcze może się przydarzyć
Strzeżcie się ludzie i bądźcie szczęśliwi
wiosna 1999