Im więcej czasu za nami
Tym bardziej Ciebie brakuje
Nocy aksamit
Pulsuje snami
Pamięć w powietrzu wiruje
Czasem pojawi się anioł
Co pióra gubi w kościele
Anioły ranią
Kiedy nie kłamią
Ponieważ wiedzą zbyt wiele
W Krakowie jak to w Krakowie
Ludziska ploteczek łakną
Lecz żaden człowiek
Już nie opowie
Co wymyśliłeś ostatnio
To jakieś paskudne brednie
Że przemijanie jak lekarz
Po co Ty Piotrze odszedłeś
Nie mogłeś trochę poczekać
Kabaret nadal się kręci
W te Twoje soboty święte
Wśród różnych chęci
Publikę nęci
Swym malowniczym zamętem
Jeśli coś nagle szarzeje
Dzwonię do Pani Mecenas
Ona pięknieje
Dając nadzieję
Że jeszcze paniki nie ma
To oczywiste że klimat
Szalonych czasów nie wróci
Żona Halina
Wciąż przypomina
Abym się z losem nie kłócił
Gdy znika świata kawałek
Wtedy coś z duszy ucieka
Po co go Panie zabrałeś
Nie mogłeś trochę poczekać
Głupota i mądrość w normie
Jest o czym pisać i śpiewać
Nie zawsze w formie
Często topornie
Próbuję dotykać nieba
Pewnie tam macie przestrzenie
O jakich nam się nie śniło
Subtelne cienie
I światła drżenie
I wiecznie kwitnącą miłość
Jeżeli możesz pogadać
Z tym który przybyć rozkaże
To żadna zdrada
Może poskłada
Nieco łagodniej bieg zdarzeń
Tak trzeba żyć tu i teraz
By wspomnień nie wyschła rzeka
Niech jeszcze nas nie zabiera
Niech jeszcze trochę poczeka
Tym bardziej Ciebie brakuje
Nocy aksamit
Pulsuje snami
Pamięć w powietrzu wiruje
Czasem pojawi się anioł
Co pióra gubi w kościele
Anioły ranią
Kiedy nie kłamią
Ponieważ wiedzą zbyt wiele
W Krakowie jak to w Krakowie
Ludziska ploteczek łakną
Lecz żaden człowiek
Już nie opowie
Co wymyśliłeś ostatnio
To jakieś paskudne brednie
Że przemijanie jak lekarz
Po co Ty Piotrze odszedłeś
Nie mogłeś trochę poczekać
Kabaret nadal się kręci
W te Twoje soboty święte
Wśród różnych chęci
Publikę nęci
Swym malowniczym zamętem
Jeśli coś nagle szarzeje
Dzwonię do Pani Mecenas
Ona pięknieje
Dając nadzieję
Że jeszcze paniki nie ma
To oczywiste że klimat
Szalonych czasów nie wróci
Żona Halina
Wciąż przypomina
Abym się z losem nie kłócił
Gdy znika świata kawałek
Wtedy coś z duszy ucieka
Po co go Panie zabrałeś
Nie mogłeś trochę poczekać
Głupota i mądrość w normie
Jest o czym pisać i śpiewać
Nie zawsze w formie
Często topornie
Próbuję dotykać nieba
Pewnie tam macie przestrzenie
O jakich nam się nie śniło
Subtelne cienie
I światła drżenie
I wiecznie kwitnącą miłość
Jeżeli możesz pogadać
Z tym który przybyć rozkaże
To żadna zdrada
Może poskłada
Nieco łagodniej bieg zdarzeń
Tak trzeba żyć tu i teraz
By wspomnień nie wyschła rzeka
Niech jeszcze nas nie zabiera
Niech jeszcze trochę poczeka