Nagle stanął ktoś na mojej drodze
Zasłonięty świętym zarządzeniem
Bardzo chciałbym więc pana poznać
Moje drugie urzędowe sumienie
A przez miasto wieje wiatr słów
Nawet domy coś bredzą szyb drżeniem
Pan się przecież musi czasem bać
Że się nagle wszystko odmieni
Kraj dla pana to szachownica
Czarne-białe – układ nieśmiertelny
I na przekór najsilniejszym wstrząsom
Pozostaje pan – gracz niezmienny
A przez miasto…
Więc spotkajmy się na przykład w knajpie
Może będę znów wisiał przy barze
I zobaczy pan jak wokół ludzie
Przy kieliszku o Polsce marzą
A przez miasto…
Albo lepiej niech pan wpadnie do mnie
Żona pana herbatą ugości
Bo tak bardzo chciałbym pomówić
Właśnie z panem pomówić o… wolności
A przez miasto…
Zasłonięty świętym zarządzeniem
Bardzo chciałbym więc pana poznać
Moje drugie urzędowe sumienie
A przez miasto wieje wiatr słów
Nawet domy coś bredzą szyb drżeniem
Pan się przecież musi czasem bać
Że się nagle wszystko odmieni
Kraj dla pana to szachownica
Czarne-białe – układ nieśmiertelny
I na przekór najsilniejszym wstrząsom
Pozostaje pan – gracz niezmienny
A przez miasto…
Więc spotkajmy się na przykład w knajpie
Może będę znów wisiał przy barze
I zobaczy pan jak wokół ludzie
Przy kieliszku o Polsce marzą
A przez miasto…
Albo lepiej niech pan wpadnie do mnie
Żona pana herbatą ugości
Bo tak bardzo chciałbym pomówić
Właśnie z panem pomówić o… wolności
A przez miasto…