Tyś pojął, mroczny geniuszu
Tyś ten posępny sen zrozumiał
Namiętny wzlot i poryw duszy
Wszystko, czym Byron zdziwić umiał
Twarz widzę na wpół odsłoniętą
Zuchwałą linię blask podbity
Czy to pod mnicha szatą świętą
Jakiś banita znakomity?
On może skrytej zbrodni cieniem
Wysoki umysł swój zamroczył
Mrok wokół: smutkiem i zwątpieniem
Palą się dumne jego oczy
A może wzór z natury brałeś
I to oblicze jest ze świata
Czy siebie sam odmalowałeś
W ostatnie twe męczeńskie lata?
Lecz nigdy wielkiej tajemnicy
Wzrok obojętnych nie posiędzie
I dla bezdusznej ich źrenicy
Ten wzniosły trud jak wyrzut będzie