wychodzę
z wieszaka w szafie
zerka
patrzy
płaszczyk o imieniu ja
jakoś za ciepło
za sucho
i
nic się nie zgadza
wychodzę znów
znów łypie
a spokój zdradza mnie
z poczuciem winy
ale za zimno
za mokro
i znów się nie zgadza
wracam
spokój i zmęczenie
kołyszą powiekami
jak wiatr
pełznie przez otwarte okno
jestem sama
nie patrz już
ciii
znalazłam dla ciebie
trochę czasu