podobno wybitny reżyser filmowy
objaśnia twórczość jakoby genialnej poetki - osoby
wrośniętej w pejzaż nie tak znów wielkiego miasta
mówi powoli– powtarzając kwestię o prostocie doznań
w odbiorze jedynego dostępnego świata
zapijanego wódeczką podwędzoną dymkiem z papieroska -
zdrobnienia rzeczowników są znowu górą
choć ona słucha zmieszana
bo deminutiva denerwują ją bardzo
podobnie zresztą ma się rzecz
ze zgrubieniami na powierzchni słów
paskudnymi jak kurzajki -
konieczność opowiadania życia na te dwa sposoby
uznaje za podławą zmowę
za plecami Boga