Literatura

Diabeł rodzimy (wiersz klasyka)

Zbigniew Herbert

I

 

        Z Zachodu na początku dziesiątego wieku. Zrazu tryskał energią i pomysłami. Wszędzie słychać było stuk jego kopyt. Powietrze pachniało czarcio. Ten dziewiczy kraj, bliżej piekła niż nieba, wydawał się jego ziemią obiecaną. Chwiejna dusza ludu aż prosiła się o chrzest ciemnego ognia.

        Na pagórkach chwiały się dzwonnice. Mnisi piszczeli jak myszy. Lały się konwie święconej wody.

II

 

        Zamki i miasta oddał w arendę magistrom alchemii i szalbierzom magii. Sam wbił się dziesięcioma pazurami w zdrowe mięso narodu – chłopów. Wchodził w ciało głęboko; ale nei pozostawiał śladu. Matkobójcy klecili wotywne kapliczki. Upadłe dziewczęta podnosiły się. Opętani uśmiechali się głupkowato.

         Aniołom wiotczały mięśnie. Ludzie popadali w tępą cnotę.

III

 

        Bardzo szybko opuścił ich zapach siarki. Zaczął pachnieć niewinnie sianem. Rozpił ich trochę. Opuścił zupełnie. Jeśli wejdzie do obory, nie zawiąże krowom ogonów. Nie drażni nawet nocą babskich sutek.

        Ale przeżyje wszystkich. Uparty jak kąkol, leniwy jak łopuch.


przysłano: 5 marca 2010

Zbigniew Herbert

Inne teksty autora

Przesłuchanie anioła
Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito
Zbigniew Herbert
Węzeł
Zbigniew Herbert
Przedmioty
Zbigniew Herbert
Apollo i Marsjasz
Zbigniew Herbert
Piekło
Zbigniew Herbert
Kura
Zbigniew Herbert
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca