Czternasty dzień poza zasięgiem “Tego”, co kiedyś uniwersalne i całościowe, ale jutro, pojutrze, a może nawet wczoraj – jedynie fragment czegoś Innego. Drobnostka. Kilka grup błąkających się elektronów, gdzieś w trzecim świecie internetu; może we wschodniej części kraju. Muszę powiedzieć, że nie wiele pamiętam z “Tego”, co wiele razy zapominałem. Jedynie to, że była godzina piętnasta trzynaście, że nawet urządzenia mechaniczne zaczynają wtedy szydzić z niewdzięcznej formy bez centrum i środka. Tik! Tik! Tik! Tik! A może Tak?! Dlaczego Nie przekonują mnie kokainowe pastylki na bóle zębów? Dziękuję, bo nie poprowadzę, ale mam za to szczery zamiar pogodzić się nawet z najbardziej nieszczerą intencją autora tego wczorajszego manewru na trzeciego. Przejmująca książka, tylko co autor miał na myśli, gdy nie zamknął samochodu przy ulicy Adama Mickiewicza? A raczej: co autor mógłby mieć na myśli, gdyby próbował przewidzieć taki przebieg zdarzeń? Wiem jedno: nigdy nie wylewa się tu za kołnierz. Tutaj, gdzie wszystkie herezje parafrazy i nienapisane wiersze nieprzeklętych poetów czekają na swoją niemożliwą teorię.