Literatura

z punktu widzenia czarnego kota (opowiadanie)

Ata

Zanim przedstawię wam, moi drodzy gapie, właściwą historię, pozwólcie że umieszczę listę

jej bohaterów:

 

- czarny lakier

- mural

- szkiełko

- szamotanina

- dziewczyna

- wy

 

 

Jest słoneczny dzień, lato, ranek, przystanek autobusowy i dziewczyna bez biletu.

Wspomniana dziewczyna stoi przed automatem, który ma tych bloczków aż nad to, żal jej tych czterech złotych ale wrzuca. Za automatem znajduje się mural, zdobi na wskroś pękniętą ścianę starej agencji pocztowej.  Grafika przedstawia litery ułożone w słowa, tworzące zdanie, wyrażające myśl. Ale o tym później. Teraz Dziewczyna traci ostatnie monety w żelaznej gardzieli, jeszcze nie wie, że za chwilę będzie wymachiwać chaotycznie rękami i krzyczeć, o tak, krzyczeć przeraźliwie, głośniej niż ja w marcu. Nie bądźcie zdziwieni, jak łatwo można było się domyśleć jestem kotem, patrzę na ten sam obraz przystanku co dnia i mam wrażenie, że tak już będzie przez całe moje siedem żyć. Doszukujecie się we mnie czegoś mistycznego, jakiegoś daru przepowiadania przyszłości. Nic bardziej mylnego. Zapytacie więc skąd wiem o dziewczynie i czwartej wymienionej bohaterce zanim nadeszła? Otóż tutaj należy przywołać historię szkiełka, które utknęło w srebrnym otworku kilka dni wcześniej niż ostatnie monety dziewczyny. Szkiełko utknęło głębiej, monety nieco płycej, ale nie tak by można się pokusić o ich odzyskanie. Jasnowłosa postać o porcelanowej cerze zaklęła jak szewc.

Za nią, momentalnie jakby na zawołanie, wyrosła postać postawnego mężczyzny. Pomyślicie, że chciał pomóc, widząc kobietę tłukącą otwartą dłonią w blaszaną skrzynkę. Mylicie się i tym razem. Pan konserwator , postać przysadzista ale i silna popatrzyła na porcelanową postać z dezaprobatą, chwyciła ją za rękę i zażądała zadośćuczynienia za zniszczony sprzęt, w przeciwnym razie sprawa przejdzie na wyższy poziom to jest aż do wysokiego sądu.

 

I tak mamy obraz podobny do wielu, który przyszło mi zaobserwować, w przeciągu kilku dni od czasu uwięzienia szkiełka. Zielonego szkiełka z butelki po piwie. Piwo to było konsumowane przez pana konserwatora oraz pomocników w zeszłą sobotę , kiedy to w chytrej głowie powstał plan. Biznesplan. Plan niemal doskonały. Zielone szkiełko niosło ze sobą nadzieję na profity i te z czasem miały się mnożyć dzięki drżącym dłoniom.

 

Ale wróćmy do obrazu:

Wystraszona dziewczyna, przysadzisty mężczyzna, zepsuty automat.

Tutaj wkracza nasza bohaterka szamotanina. Dziewczyna nie ma pieniędzy, krzyczy że bandytyzm, jakim prawem, zgłosi sprawę do gazet, do telewizji, że nawet ten najwyższy sąd czy sam Bóg mu nie pomoże wyzbierać się z hańby, która go okryje. I tak szamotanina została bohaterką prawdziwą, która za pomocą słów i gestów uwolniła jasnowłosą od złego szkiełkowego oszusta. Szkiełko również było bohaterem, gdyż godnie trwało w żelaznym uścisku bez śladu jakiejkolwiek próby dezercji, jak wierny żołnierz w szeregu.

 

Pewnie zastanawiacie się dlaczego we wspomnianym wcześniej spisie bohaterów szamotanina została wymieniona wcześniej niż dziewczyna. To proste, istniała tutaj we wielu wersjach przed nią. Była ważniejsza, dzielniejsza gdyż powracała by odnieść ostateczne zwycięstwo.

Zaś mural uplasował swoją pozycję zaraz koło podium ponieważ przytłaczał treścią, budząc w was, moi drodzy gapie, sprzeciw, głosząc: „wszystko jest niczym a nic wszystkim”. Pomyślałby kto, takie masło maślane, inny by powiedział, że w sumie – czym są dobra doczesne wobec wieczności. Ale zdecydowana większość przeczytawszy tę myśl odczuwała by sprzeciw – że jak to, ja tutaj haruję na hajs, kupuję wspaniałe rzeczy, że to niby nic, pocieszajka dla biedoty, ot co.  Poniekąd ta ostatnia myśl pokierowała pana konserwatora na drogę przestępczą. Że on tutaj nie ma nic, więc czas coś z tym zrobić. Pod ręką zaś tliło się w delikatnym świetle latarni zielone szkiełko. Wtedy jeszcze pod postacią butelki.

 

Ale o co chodzi z tym lakierem, zapytacie.

Czarny lakier – głęboki kolor otchłań piekieł, jak moja sierść. Budzę złe skojarzenia, jak ten lakier do paznokci, do niedawna używany głównie przez gotów, emo, a teraz już taka moda się porobiła – wymieszała i wypluła. Styl na zupę czy gulasz, jak kto woli. Więc dziś najbielszy z aniołów nosi czarne paznokcie, cóż poradzić. Wygodnie, pod tą emalią nie widać, że wczoraj impreza była i taka jedna z drugą dziś wracają bez prysznica. Ale nic to bo puder jest, a pod paznokciem nie widać, bo ta emalia, przecież pomalowane to zadbane.

Więc można okrzyknąć lakier bohaterem, który zasłania własnym ciałem wstydliwe aspekty z życia. Ale to ma się nijak do mojej historii. Nie zapominajcie, że jestem kotem, muszę ponarzekać ale i prawdę wydrapać słowo po słowie.

Więc jak lakier stał się bohaterem przystankowej historii? Moja pani Anna malowała paznokcie na ten trefny czarny kolor kiedy do domu wszedł z trzaskiem drzwi jej brat, pan konserwator. Od huku aż podskoczyła co zaowocowało rozpryśnięciem się czarnej emalii po skórze i stole, jak słowa które miały za chwilę paść. Ludzie są zbyt przewidywalni. Krzyki, smród zmywacza, i słowa, słowa, słowa.. „spójrz na siebie, tylko chlejesz i chwytasz się najmarniejszych robót! Ty nic nie masz!”. Mojej pani zapewne chodziło o żonę i takie tam zadowolenie z życia ale brat zrozumiał, że w życiu chodzi o kasę, wyjrzał przez okno zionąc nade mną alkoholem i pierwsze na co natrafił wzrokiem to mural z agencji pocztowej.

Oczywiście, mógł wykorzystać to zdanie jak ciętą ripostę w kierunku siostry, ale zamiast tego wyjął piwo z lodówki i zwołując kilku kumpli poszedł na przystanek. Konserwator trawił słowa muralu i rósł w nim bunt, że owszem teraz nic jest dla niego wszystkim, ale jak zdobędzie wszystko, to nie będzie ono dla niego niczym.

 

Drogi konserwatorze, posłuchaj starego kota, któremu ziałeś stęchłym pomysłem prosto w pysk. Plan ze szkiełkiem, może nadal działał by niezawodnie gdybyś pomniał, że osoba, która nie ma nic zrobi naprawdę wiele żeby wyjść z opresji (nie jesteś jedyny), więc nie dziw się odważnym słowom przerażonej dziewczyny.

Zanim następnym razem komuś pogrozisz, zorientuj się czy ofiara ma czym zapłacić.

 

Ludzie są zbyt przewidywalni, tworzą banalne historie, trzeba ich wciąż pouczać,

dlatego my, koty, chadzamy własnymi ścieżkami.

 


wyśmienity 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Mithril
Mithril 6 grudnia 2014, 21:16
"Ale, o co chodzi z tym lakierem, (…)

Czarny lakier – głęboki kolor, otchłań piekieł, jak moja sierść. Budzę złe skojarzenia, jak ten lakier do paznokci, do niedawna używany głównie przez gotów, emo, a teraz już taka moda się porobiła – wymieszała i wypluła. Styl na zupę, czy gulasz, jak, kto woli. Więc

dziś najbielszy z aniołów nosi czarne paznokcie, cóż poradzić. Wygodnie, pod tą emalią nie widać, że wczoraj impreza była i taka jedna z drugą dziś wracają bez prysznica. Ale nic to, bo puder jest, a pod paznokciem nie widać, bo ta emalia, przecież pomalowane, to zadbane. Więc można okrzyknąć lakier bohaterem, który zasłania własnym ciałem

wstydliwe aspekty (…) życia. Ale, to ma się nijak do mojej historii. Nie zapominajcie, że jestem kotem, muszę ponarzekać, ale i prawdę wydrapać słowo po słowie. Więc jak
lakier stał się bohaterem przystankowej historii? Moja pani Anna malowała paznokcie
na ten trefny, czarny kolor, kiedy do domu wszedł z trzaskiem drzwi jej brat, pan

konserwator. Od huku aż podskoczyła co zaowocowało rozpryśnięciem się czarnej emalii po skórze i stole, jak słowa, które miały za chwilę paść. Ludzie są zbyt przewidywalni. Krzyki, smród zmywacza i słowa, słowa, słowa.. „spójrz na siebie, tylko chlejesz i chwytasz się najmarniejszych robót! Ty nic nie masz!”. Mojej pani zapewne chodziło o żonę i takie tam zadowolenie z życia, ale brat zrozumiał, że w życiu chodzi
o kasę, wyjrzał przez okno zionąc nade mną alkoholem i pierwsze, na co natrafił

wzrokiem, to mural z agencji pocztowej. Oczywiście, mógł wykorzystać, to zdanie jak
ciętą ripostę w kierunku siostry, ale zamiast tego wyjął piwo z lodówki i zwołując kilku
kumpli poszedł na przystanek. Konserwator trawił słowa muralu i rósł w nim, bunt, że
owszem teraz nic jest dla niego wszystkim, ale jak zdobędzie wszystko, to nie będzie ono dla niego niczym."

się dla mnie.............................upoetyczniona się taka proza znaczy
wodoodporny 6 grudnia 2014, 21:41
Na razie nie przeczytałem, ale już mi się podoba.
roftt
roftt 6 grudnia 2014, 22:59
mnie się podoba... dobra praca. Pozdro :)
Ata
Ata 7 grudnia 2014, 13:32
dziękuję Mithril, dobrze że przynajmniej tyle da się z tego wyłuskać.., Wodoodporny, podoba Ci się układ zdań na stronie czy jak? ;) , Roftt, dzięki.
gaj
gaj 9 grudnia 2014, 19:11
"...poszeszajka..." ? ;)
Ata
Ata 9 grudnia 2014, 21:01
Dzięki Gaj za wychwycenie, miała być - pocieszajka.
przysłano: 6 grudnia 2014 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca