Pod sierpem żółtej źrenicy
ludzkiej, jastrzębiej czy kociej,
na słowie wyjętym z gwiazdozbiorów nocnych
żałobny utknął paznokieć.
Rysę na dźwięku słowa
zaznaczył mocno aż do krwi
i sokiem tym począł rysować
wzory substancji modrych.
Pod pokrywą z martwego srebra
zakipiała woda baśniowa
i burzyły się zioła, skręcały
aż gestem musiał prostować.
Brwi skupiły tu noc gęstą nazbyt,
język świecy się zwijał i kruszył,
u pułapu nie większy od gwiazdy
pająk liczył zielone sekundy.
Tylko w dzbanie o szyi ciasnej
korek nucił i parą porastał -
wtedy światła na klonach pogasły
i Agata wracała do miasta.
W kruczych rękach dusiła dzieciątko,
że skrzypiało jak mróz lub konar,
a sośnina wołała słodko,
biały księżyc na ręce spoglądał -
O Agato niedobra - posłuchaj:
pluszcze palec po wodzie jak wiosło,
słowo ujął - i zjawa nieludzka
pod żałobnym się kłębi paznokciem.
Jeszcze chwila - i przestanie rzęzić
jak twe dziecko złamane w zaroślach,
o Agato niedobra -
A źrenicą był księżyc -
więc zadumę przemień
i obraz.
Jeszcze chwila - w dzbanie żółty
mały człowiek jak kaczeniec.
Ballada czarnoksięska
Gajcy Tadeusz
Inne teksty autora
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz
Gajcy Tadeusz