BUT W BUTONIERCE

Bruno Jasieński

Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach,

Teraz jestem słoneczny, siebiepewny i rad.

Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach,

Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.



Nie zatrzymam się nigdzie na rozstajach, na wiorstach,

Bo mnie niesie coś wiecznie, motorycznie i przed.

Mijam strachy na wróble w eleganckich windhorstach,

Wszystkim kłaniam się grzecznie i poprawiam im pled.



W parkocieniu krokietni — jakiś meeting panieński.

Dyskutują o sztuce, objawiając swój traf.

One jeszcze nie wiedzą, że gdy nastał Jasieński,

Bezpowrotnie umarli i Tetmajer i Staff.



One jeszcze nie wiedzą, one jeszcze nie wierzą.

Poezyjność, futuryzm — niewiadoma i X.

Chodźmy biegać, panienki, niech się główki oświeżą —

Będzie lepiej smakować poobiedni jour-fixe.



Przeleciało gdzieś auto w białych kłębach benzyny,

Zafurkotał na wietrze trzepocący się szal.

Pojechała mi bajka poza góry doliny

nic jakoś mi nie żal, a powinno być żal...



Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce.

Same nogi mnie niosą gdzieś — i po co mi, gdzie?

Idę młody, genialny, niosę BUT W BUTONIERCE,

Tym co za mną nie zdążą echopowiem: — Adieu! —

Inne teksty autora

Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński
Bruno Jasieński