Dom mój stoi bez drzwi i okien
czasem nawet już kołowieczora.
Wtedy kupuję klucz do windy
i zaczynam przez dom podróżować.
Znam te stacje. Już jeżdzę od roku.
Na nieczytelnym pierwszym piętrze
z nadmiaru myśli umarł mędrzec.
Wysoko podniósł kołnierz płaszcza.
Na nieczytelnym pierwszym piętrze.
Myśl mi zagraża. Cofam ręce
płynnością godną Heraklita.
Dom mój płynie bez dzwi i bez okien.
Dom mój płynie do ostatniej stacji.
Znowu czekasz na mnie jak przed rokiem.
Dom się wali. I tylko zostają
ciała nasze
pewne jak heksametr.
[Wiersze, 1967]
czasem nawet już kołowieczora.
Wtedy kupuję klucz do windy
i zaczynam przez dom podróżować.
Znam te stacje. Już jeżdzę od roku.
Na nieczytelnym pierwszym piętrze
z nadmiaru myśli umarł mędrzec.
Wysoko podniósł kołnierz płaszcza.
Na nieczytelnym pierwszym piętrze.
Myśl mi zagraża. Cofam ręce
płynnością godną Heraklita.
Dom mój płynie bez dzwi i bez okien.
Dom mój płynie do ostatniej stacji.
Znowu czekasz na mnie jak przed rokiem.
Dom się wali. I tylko zostają
ciała nasze
pewne jak heksametr.
[Wiersze, 1967]