Wybieramy wolność.
Odbijamy od brzegu.
Wiosła ciężkie i obcojęzyczne.
Krępuje nas mowa.
W miasteczku Neumarkt
o godzinie ósmej rano
właściciele wolności
rozkładają śledzie.
Światła. Światełka. Wesołe kamieniczki.
Uśmiechnięty rowerzysta.
Kupujemy atrament.
Wdychamy lawendowe powietrze.
Prowadzimy na smyczy walizkę.
Samotni alpiniścina zdobytym szczycie.