brunatna pszczoło
gdy moje usta
rozsypią się doskonale
w kurz osnuwający słońce
nie usiądziesz na dłoni
nie ukąsisz
ból jest pojęciem bezkresnym
jak ciemność
rudawy cień latarni
po zamkniętych powiekach przemknął
jutro
gdy moje usta
wiatr poniesie
srebro rozchwiane
nie będzie istniał
ani świerk
ani żółty jaskier
ani przydrożny kamień
tylko ludzie
chwilę postoją
zrobią znak ręką
że już że koniec
zgaszą słońce
zgarną rudą pszczołę
trawy - kamień
odejdą