Bez pożegnania

Jonasz Kofta

To miało urok tajemnicy

Spojrzenia nas nie zdradził głód

Gdy mnie mijałaś na ulicy

Ja grałem obcość, a ty chłód

 

Może poczułaś się znużona

To w końcu dość banalna gra

Tak łatwo o fałszywe tony

Tylko o jedno czuje żal:

 

Znałem cię przecież i się dziwię

Może się bałeś głośnych scen

Wolałeś głupio i tchórzliwie

Bez pożegnania rozstać się ...

 

Mówiłeś – mamy swoje życia

Zbyt późno już na zmianę ról

I naszą miłość do ukrycia

Po co nam jeszcze cudzy ból

 

Ty ją zdradzałeś, a ja jego

I wiedzieliśmy, ty i ja

Że nie umiemy zmienić tego

Że wiecznie to nie może trwać

 

Znałam cię przecież i się dziwię

Może się bałeś głośnych scen

Wolałeś głupio i tchórzliwie

Bez pożegnania rozstać się

 

O tej miłości, jak była

Wiem wszystko, gdy już za mną jest

Nie powiedziałeś – żegnaj miłaMoże się bałeś moich łez