Ballada pierwsza

Leopold Staff

Ballada pierwsza

Gdzieżeśmy to zabiegli w gonitew rozpędzie,
Czereda zapaleńców i szalonych głów?
Obco tu... Rozglądamy się dokoła wszędzie.
Najgorsza, że zapomniał wartogłowów huf,
Skąd wybiegł i gdzie teraz chciałby wrócić znów,
I zapomniał też, po co wbiegł aż tu... Na łów?
Za czymże?... Towarzysze, nie darmo się śmieję:
Każdy by sobie - chwalił tu wesół i zdrów...
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję...

Nie znane warn te miejsca... Patrzycie w obłędzie...
Do czarta! Przecie macie dusze pełne snów!
Nuże! wymyślcie nazwę tym rzeczom! Narzędzie
Mowy wzięliście z sobą i klejnoty słuw!
Zwijcie to ŤSkądť i ŤDokądť i przebyty rów,
Który warn się otchłanią zdawał!... Proste dzieje,
Choć w nich pytanie skryte - lecz to już... rzecz zmów...
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję...

A teraz, aby nic stać się podobnym zrzędzie
I nie biadać nad stratą jak czarny tłum wdów,
Niech się wasz sen po świecie jako len rozprzędzie...
Zapełnić trzeba pustkę i kąt ten i ów...
Marzenie to tkacz dzielny... nie lęka się kłów
Zdrady tkań jego... Wznoście zamki z mgieł... Wierzeje
Na oścież... Tam założym cudnych kwiatów chów...
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję...

Przesłanie:

Budowniczowie zamków w mgłach! Nocny krzyk sów
Nie straszy nas, gdy woła - "Wasz zamek się chwieje!"
Księżyc tęsknot odprawia tam swój wieczny nów...
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję...

Inne teksty autora

Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff
Leopold Staff