Ależ nie każdemu zdarza się prawdziwa starość.
Jej właściwe jest rozpamiętywanie
Cielesnej pychy, która rozpierała się kiedyś
W nas, tych samych, a jakże innych.
Był wysoki komizm
W układaniu włosów przed lustrem,
W troskach o to, czy kapelusz dość twarzowy,
W zwilżeniu warg koniuszkiem języka
I przesuwaniu po nich kredki,
W wiązaniu krawata przed lustrem z miną króla zwierząt.
Jakże bawił się nami Duch Ziemi!!
Jeżeli indywiduum jest formą, a gatunek materią,
Jak zdawał się sądzić Duns Scotus,
Spełnialiśmy, czego żądał gatunek, zanurzeni w materii, ktoś powie: po uszy.
A później dźwiga się z miraży syntetyczne miasto.
Między gotyckimi wieżami loty jaskółek.
Starzec w oknie, który widział wiele miast,
Niemalże wyzwolony, śmieje się
I donikąd wracać nie zamierza.