Wielka brązowa beczka, w którą leją z góry błękit paryski, srebro arabskie, zieleń angielską. Dodają jeszcze szczyptę różu indyjskiego i mieszają wielką chochlą. Gęsta ciecz wycieka przez szpary, a ludzie, którzy obsiedli beczkę jak muchy, zlizują łapczywie kropla po kropli. Ale nie trwa to długo, niestety. Tramwaj, ironiczny transatlantyk, dzwoni na marzycieli.