Głupota, grzechy, błędy, lubieżność i chciwość
Duch i ciało nam gryzą niby ząb zatruty,
A my karmim te nasze rozkoszne wyrzuty,
Tak jak żebracy karmią szat robaczywość.
Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach,
Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo-
I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą,
Wierząc, że zmyjemy winy - w łez mizernych falach.
A na poduszce grzechu szatan Trismegista
Nasz duch oczarowany kołysze powoli,
I tak trawi bogaty kruszec naszej woli
Trucizną swą ten stary, mądry alchemista.
Diabeł to trzyma nici, ci kierują nami!
Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznym okiem -
Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem
Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami.
Jak żebraczy rozpustnik, co gryząc przyciska
Męczeńską pierś strudzonej nierządnicy,
Kradniem rozkosz przejściową - w mroków tajemnicy
Jak zeschłą pomarańczę, z której sok nie tryska.
Niby rój glist co mrowiem gęstym się przewala,
W mózgu nam tłum demonów huczy z dzikim śmiechem,
A śmierć ku naszym płucom za każdym oddechem
Spływa z głuchymi skargi, jak podziemna fala.
Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej niestety!
Ale pośród szakalów, śród panter i smoków,
Pośród małp i skorpionów, żmij i nietoperzy,
Śród tworów, których stado wyje, pełza, bieży,
W ohydnej menażerii naszych grzesznych skoków -
Jest potwór - potworniejszy nad to bydląt plemię,
Nuda, co, chociaż krzykiem nie utrudza gardła,
Chętnie by całą ziemię na proch miałki starła,
Aby jednym ziewnięciem połknąć całą ziemię.
Łza mimowolna błyska w oczu jej pryzmacie,
Ona marzy szafoty, dymiąc swe haszysze,
Ty znasz tego potwora, co jak sen kołysze -
Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie!
tłum. Antoni Lange
Duch i ciało nam gryzą niby ząb zatruty,
A my karmim te nasze rozkoszne wyrzuty,
Tak jak żebracy karmią szat robaczywość.
Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach,
Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo-
I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą,
Wierząc, że zmyjemy winy - w łez mizernych falach.
A na poduszce grzechu szatan Trismegista
Nasz duch oczarowany kołysze powoli,
I tak trawi bogaty kruszec naszej woli
Trucizną swą ten stary, mądry alchemista.
Diabeł to trzyma nici, ci kierują nami!
Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznym okiem -
Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem
Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami.
Jak żebraczy rozpustnik, co gryząc przyciska
Męczeńską pierś strudzonej nierządnicy,
Kradniem rozkosz przejściową - w mroków tajemnicy
Jak zeschłą pomarańczę, z której sok nie tryska.
Niby rój glist co mrowiem gęstym się przewala,
W mózgu nam tłum demonów huczy z dzikim śmiechem,
A śmierć ku naszym płucom za każdym oddechem
Spływa z głuchymi skargi, jak podziemna fala.
Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej niestety!
Ale pośród szakalów, śród panter i smoków,
Pośród małp i skorpionów, żmij i nietoperzy,
Śród tworów, których stado wyje, pełza, bieży,
W ohydnej menażerii naszych grzesznych skoków -
Jest potwór - potworniejszy nad to bydląt plemię,
Nuda, co, chociaż krzykiem nie utrudza gardła,
Chętnie by całą ziemię na proch miałki starła,
Aby jednym ziewnięciem połknąć całą ziemię.
Łza mimowolna błyska w oczu jej pryzmacie,
Ona marzy szafoty, dymiąc swe haszysze,
Ty znasz tego potwora, co jak sen kołysze -
Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie!
tłum. Antoni Lange