ciche czyste dziewczęta w kraciastych sukniach z bawełny...

Charles Bukowski

ciche czyste dziewczęta w kraciastych sukniach z bawełny...

znam tylko kurwy, byle prostytutki,

wariatki. widuje mężczyzn z cichymi,

delikatnymi kobietami – widuje ich w supermarketach

widzę, jak idą razem ulica

widzę ich w mieszkaniach: spokojni

ludzie, żyjący ze sobą. wiem, ze ich spokój

nie jest bezustanny, ale jest to

spokój, często cale godziny i dni spokoju.

 

 

znam tylko narkomanki, alkoholiczki,

kurwy, byle prostytutki, wariatki.

 

 

kiedy jedna odchodzi

przychodzi następna

gorsza od poprzedniczki.

 

 

widuje tylu mężczyzn z cichymi czystymi dziewczynami w

kraciastych sukniach z bawełny

z dziewczętami, których twarze nie są jak pysk rosomaka

albo drapieżnej bestii.

 

 

„nie przyprowadzajcie mi tutaj żadnej dziwki – mowie

nowym przyjaciołom – bo zaraz się w niej zakocham”.

 

 

„ty nie możesz znieść porządnej kobiety, Bukowski”.

 

 

potrzebuje porządnej kobiety.

bardziej niż maszyny do pisania, bardziej

niż swojego samochodu, bardziej niż

Mozarta; potrzebuje porządnej kobiety tak strasznie, ze

czuje ja w powietrzu, wyczuwam ja

opuszkami palców, widzę chodniki zrobione po to

by chodziły po nich jej stopy,

widzę poduszki dla jej głowy,

czuje swój niecierpliwy śmiech,

widzę, jak głaszcze kota,

widzę jak śpi,

widzę jej pantofle na podłodze.

 

 

wiem, ze istnieje

ale gdzież jest na tej ziemi

na której znajdują mnie tylko kurwy?