wielka ucieczka

Charles Bukowski

słuchaj, powiedział, widziałeś kiedyś kraby w

wiadrze?

nie, odparłem.

no wiec czasem któryś krab

wdrapie się innym na grzbiety

zacznie się piąć w stronę krawędzi wiadra

i kiedy już, już ma uciec

jakiś inny krab łapie go i ściąga z powrotem

w dol.

naprawdę? spytałem.

naprawdę, powiedział, a w tej robocie jest całkiem tak samo, nikt

nie chce, żeby ktoś inny się stad

wyrwał. tak to już jest w pocztowych fachu!

wierze ci, powiedziałem.

 

 

akurat wtedy wszedł naczelnik i powiedział,

gadaliście, chłopaki.

w tej robocie gadać nie

wolno.

 

 

miałem tam przepracowane jedenaście i pol.

roku.

 

 

wstałem z taboretu i wdrapałem się naczelnikowi

na grzbiet

a potem sięgnąłem rękami do góry i wyciągnąłem się stamtąd.

 

 

aż nie do wiary, jak łatwo mi poszło

ale nikt nie wziął ze mnie przykładu.

i kiedy później jadałem krabie łapki

to za każdym razem myślałem o tamtej robocie.

musiałem o niej pomyśleć

chyba z piec czy sześć razy

 

 

zanim przerzuciłem się na homary.