widzę brutalna pusta twarz –
zdumiewające!
patrzę ona wisi na głowie a głowa
tkwi na czubku ciała a ciało
właśnie wychodzi z
sali.
grunt, ze znikła ta twarz; sięgam po
pałeczki i zastanawiam się:
czemu facet tak mi
przeszkadzał?
czy chodzi o to, ze czuje daremność upływu stuleci?
daremność bo brak jakiegokolwiek postępu?
a może na widok tego skurwysyna po prostu mnie mdli
z jakiś powodów, których w ogóle nie rozumiem?
musze być bardziej zrównoważony, patrzeć z większym
dystansem.
powinienem się zgodzić na to, co jest.
koszmary wpisane są w istnienie.
facet wraca do restauracji
idzie za moimi plecami na koniec
sali, dochodzi do swojego stolika i
staje.
ogłada się na mnie.
to próba sil.
zwarliśmy się wzrokiem: klincz.
w końcu jego kumpel mówi cos do niego
wiec facet odsuwa krzesło i
siada.
odwieczni wrogowie spotkali się
w barze z sushi.
życzę mu śmierci tak jak on
mnie.