zamieszki wybuchły ponieważ wciąż dostawaliśmy fasolę
i strażnik chwycił jednego kolorowego gościa i powalił go na podłogę
i ktoś wcisnął guzik
i zaraz już wszyscy chwytali wszystkich;
skitrałem za uchem mojego najlepszego przyjaciela
ktoś chlapnął mi kawę na twarz
(cholera, nie mogłeś jej wypić)
i wyszedłem na plac
i usłyszałem strzały
i wyglądało na to, że każdy garujący, oprócz mnie, ma nóż
i jedyne co mogłem zrobić to modlić się i uciekać
i nie miałem boga i przytyłem od grania
w pokera za grosze z kumplem spod celi,
i głos naczelnika zaczął wydobywać się z głośników
i dowiedziałem się póżniej, zmieszany,
że kucharz zgwałcił marynarza,
i straciłem krem do golenia, ramkę
i egzemplarz New Yorkera;
ponadto 3 zostało zastrzelonych,
sześciu pchniętych nożem,
35 wpakowano do karceru,
wszystkie przywileje na placu zostały zawieszone,
klawisze tak rozstrzęsieni jak szulerzy z L.A.
zlikwidowano więzienne radio,
nastała prawdziwa cisza,
odwiedzających odesłano do domów,
ale następnego dnia
dostaliśmy swoją pocztę---
list z St. Louis:
Drogi Charlesie, bardzo mi przykro że jesteś w więzieniu,
ale nie mogę łamać prawa
i był tam jeszcze przyklejony goździk,
perfum, przedsmak wolności,
pocałunki i figi,
śmiech i piwo,
a wieczorem znów pomaszerowaliśmy
na kolacje zjeść
fasolę.
przełożył Jacek Szafranowicz
zamieszki (riot)
Charles Bukowski
Inne teksty autora
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski
Charles Bukowski