Przez niebo zamordowany,
między kształty, co dążą ku żmii,
i kształty szukające kryształu
chcę, by me włosy upadły.
Z okaleczonym drzewem, co nie śpiewa,
i z dzieckiem o jajowatej twarzy białej.
Ze zwierzątkami o rozbitych głowach
i z brudną wodą, co ściekła z nie mytych nóg.
Ze wszystkim, co objęte głuchoniemym zmęczeniem,
z motylem, co w kałamarz wpadł i zmarł od tego,
potykam się o swe oblicze, co dzień inne,
zamordowany przez niebo!