Nie czują budząc się co rano
Pod swoich lęków kruchym dachem
Że opór przed kolejną zmianą
Jest uległością chwil przed strachem.
I zżera ich powszednia wina
I już nie wiedzą co z nią począć
Gdy lata lubią wypominać
Co w roztargnieniu dni przeoczą.
Nie patrzmy na tych co czas tracą
Czekając aż ich dni ominą
Kochajmy się, lecz nigdy za coś
Zawsze kochajmy się pomimo.
Przytwierdźmy do początku koniec
Tak by się wieczność zapętliła
Bo ona jest po naszej stronie
Choć wiem, że dawno w to zwątpiłaś.
Lecz nigdy nie należy wątpić
I tym pytaniem serca dręczyć
Czy miłość w śmierci nas zastąpi?
Czy śmierć w miłości nas wyręczy?
16 września 2006 Rzym