Cwa słonca świecą w mym życiu,
Jedno i drugie jest jasne,
Przed nimi siedzę w ukryciu,
Gdy one świecą – ja gasnę.
Za jednym chciałbym podążyć,
Drugie promieniem mi błyska,
Drugie dosięgam już ręką,
Pierwszego parzy mnie iskra.
Lat tyle żyłem w ciemności,
Spokojnie czekałem końca,
Aż w życia mojego nocy,
Rozbłysły te dwa słońca.
Myślę – dwa słońca to próba,
Próbna, nadmierna jasność.
Kiedy wybiorę z nich jedno,
Wówczas obydwa zagasną.