Jak łakomie patrzyło błękitne oko morza
Jak spokojnie czekała na straceńca Ziemia
Kiedy on zawieszony w ruchomych przestworzach
Nagle w ptaka zmieniony chciał się w Boga zmienić
Jak łakomie patrzyło błękitne oko morza...
Coraz bliżej był jasny zaprzęg Heliosa
Trochę wyżej i cugle boskich koni w dłoniach
Gra o wszystko zaczęta - albo skok w niebiosa
Albo śmierć co jak piorun zaraz go dogoni
Jak łakomie patrzyło błękitne oko morza...
Lecz choć tłum się nie zebrał na kredowych skałach
Choć nie było pogrzebu przy blasku pochodni
Ale trwalsza niż kamień legenda powstała
W zamyśleniu tworzona przez jemu podobnych
Tych co stawiając ciągle na niepewną kartę
Nie bali się najbardziej fatalnego końca
Wierząc że warto upaść aby choć przez chwilę
Znaleźć się tak wysoko i tak blisko Słońca
Jak łakomie patrzyło błękitne oko morza
Jak spokojnie czekała na straceńca Ziemia...