Niedaleko – parę domów stąd
Mieszka malarz o wielkich rękach
Co pędzelkiem cieniutkim jak włos
Kolorowe maluje piosenki…
Jeszcze parę pieśni jeszcze parę wódek
I kobiet także parę zostawionych nad ranem
Zdychają motyle marzeń gna superekspres złudzeń
Szatanie – bracie zza stołu od lat tutaj jesteś panem
Ciągle próbując zagłuszyć jazgot znajomych haseł
Słucham tej samej płyty – umarli krzyczą najgłośniej
Choć w górze czasem się błyska miasto wciąż kurzem pokryte
W pokoju co z łaski urzędu więdnie róża miłości
A tymczasem niedaleko stąd
Mieszka malarz o wielkich rękach
Co pędzelkiem cieniutkim jak włos
Kolorowe maluje piosenki
Odwiedzają go czasem dzieci
Kradną z drzwi wizytówki–obrazki
I smarują na ścianach pokoju
Co im przyśni się i co się marzy
Koło szafy pociąg z plastiku
Ciągle w trakcie jakiejś podróży
Malarz dostał go na Mikołaja
Choć już dawno w niego nie wierzy
I nie taki on znowu święty
Pił jak szewc komuś tam dał po mordzie
Lecz u niego obłąkana cisza
Swój rezerwat znalazła pogodny
Jeszcze parę pieśni jeszcze parę wódek
Parę porywów gniewu kilka ataków złości
Dalej na przekór wszystkiemu gna superekspres złudzeń
Licznik dawno się zepsuł – gdzie jest granica prędkości
Słuchajcie mnie więc teraz strzeżcie ostatnich motyli
Niech wszyscy co dobrej woli głos mojej pieśni usłyszą
Bo przecież może się zdarzyć że kiedyś niepostrzeżenie
Odejdą od nas na zawsze – malarz ze swoją ciszą…
Mieszka malarz o wielkich rękach
Co pędzelkiem cieniutkim jak włos
Kolorowe maluje piosenki…
Jeszcze parę pieśni jeszcze parę wódek
I kobiet także parę zostawionych nad ranem
Zdychają motyle marzeń gna superekspres złudzeń
Szatanie – bracie zza stołu od lat tutaj jesteś panem
Ciągle próbując zagłuszyć jazgot znajomych haseł
Słucham tej samej płyty – umarli krzyczą najgłośniej
Choć w górze czasem się błyska miasto wciąż kurzem pokryte
W pokoju co z łaski urzędu więdnie róża miłości
A tymczasem niedaleko stąd
Mieszka malarz o wielkich rękach
Co pędzelkiem cieniutkim jak włos
Kolorowe maluje piosenki
Odwiedzają go czasem dzieci
Kradną z drzwi wizytówki–obrazki
I smarują na ścianach pokoju
Co im przyśni się i co się marzy
Koło szafy pociąg z plastiku
Ciągle w trakcie jakiejś podróży
Malarz dostał go na Mikołaja
Choć już dawno w niego nie wierzy
I nie taki on znowu święty
Pił jak szewc komuś tam dał po mordzie
Lecz u niego obłąkana cisza
Swój rezerwat znalazła pogodny
Jeszcze parę pieśni jeszcze parę wódek
Parę porywów gniewu kilka ataków złości
Dalej na przekór wszystkiemu gna superekspres złudzeń
Licznik dawno się zepsuł – gdzie jest granica prędkości
Słuchajcie mnie więc teraz strzeżcie ostatnich motyli
Niech wszyscy co dobrej woli głos mojej pieśni usłyszą
Bo przecież może się zdarzyć że kiedyś niepostrzeżenie
Odejdą od nas na zawsze – malarz ze swoją ciszą…