Monolog niecodzienny

Leszek Wójtowicz

Mówią do mnie – błagamy Cię Stwórco
Potem ciągną na swoje podwórko
Wśród ofiarnych kamieni
Ciągle nienasyceni
Nie potrafią i nie chcą się zmienić

Dosyć mam zgiełku guseł i wierzeń
Zwłaszcza kiedy mnie wielbią nieszczerze
Bo miłości i zbrodnie
Choć to brzmi niewygodnie
Są do siebie podobne jak ognie

Obrzydzeniem przejmują mnie wojny
Które toczy ten lud niespokojny
Kiedy pachnie konfliktem
Wtedy licząc na sitwę
Każdy sięga po swoją modlitwę

Złe potęgi nie wiedzą co nuda
Zatem znaki objawiam i cuda
Ja – konstruktor galaktyk
Teoretyk i praktyk
Stapiam w jedno domysły i fakty

Dziwię się swoim własnym pomysłom
Stary podział na przeszłość i przyszłość
Choć ma wiele z horroru
Lecz pod słowem honoru
Jest przejawem poczucia humoru

Wszystko wiem – bo tak chcę i tak muszę
Ten paradoks nie szczędzi mi wzruszeń
Chociaż wiedza totalna
W swej istocie genialna
Bywa czasem cokolwiek banalna

Mnożę byty i patrzę jak gasną
W mojej mocy jest ciemność i jasność
Tam gdzie prosta się zgina
A czas krążyć zaczyna
Swoje wizje jak tęcze rozpinam

Moje tęcze ja dla Was rozpinam
Moje tęcze ja dla Was…

Inne teksty autora

Leszek Wójtowicz
Leszek Wójtowicz