Wielki obrońca pokoju

Leszek Wójtowicz

W pałacu wielkim jak pycha szatana
Starzec co rządził połową świata
Odbywał właśnie swój wieczorny spacer
Spacer po dobrze strzeżonych komnatach

Komputer cicho mruczał w podziemiach
Szef straży patrzył bez przerwy w ekran
Fotokomórki niezmordowanie
Co parę metrów wytrzeszczały ślepia

Lecz mimo takiej świetnej obstawy
Śmierć się dostała do jednej z komnat
I powiedziała – bardzo mi przykro
Niedługo już się o ciebie upomnę

To fakt że czuł się ostatnio fatalnie
Kazał więc zwołać najlepszych lekarzy
I prosił – dajcie mi parę lat życia
Rok dwa miesiące a ja was obdarzę

No bierzcie błagam – prowincje złoto
Wszystko co tylko moja władza może
A oni na to coś tam o konsylium
Że nie ma obaw że właściwie dobrze

Tymczasem wszystkie drukarnie w państwie
Kolejny nakład gazet rzuciły
O tym jak wielki obrońca pokoju
Pracuje nadal wręcz ponad swe siły

Że gościł przyjął zatwierdził podpisał
Że znów się ujął za słuszną sprawą
Chwała mu wielka jego posłanie
Przez pokolenia winniśmy podawać

Mimo to jednak śmierć się znów zjawiła
Wszystkie zabiegi były nadaremne
Pomyślał starzec – jeśli muszę odejść
To niech przynajmniej świat zginie wraz ze mną

I drżącą ręką włączył tajny system
A gdy już armie ruszyły do boju
Gazety jeszcze zdążyły napisać
Umarł największy z obrońców pokoju!

Inne teksty autora

Leszek Wójtowicz
Leszek Wójtowicz