Każda trawka, każde kwiecie
W słońca się promieniach nurza,
Miłość — słońce w serca świecie
Dla mej duszy się zachmurza.
Mnie nie kocha dziewczę ładne
I nie mówi do mnie żadne:
„Zziębił świat twe serce młode,
Chodź, powrócę doń pogodę!"
Siłą bratniego ramienia
Nikt mej głowy nie podpiera,
Krwawego potu strumienia
Nikt mi z czoła nie ociera
Jestem sam, jak te pnie drzewne,
Odarte przez wichry gniewne,
Gośćmi memi tylko roje
Czarnych kruków — myśli moje.
Dni sieroce moje płyną
W samotności, opuszczeniu,
Czuję, że me siły giną
W bladej śmierci uściśnieniu.
A gdy skończę dni tułacze,
To nikt po mnie nie zapłacze,
Nie zasadzi białej róży
W ziemi co za grób posłuży.
Zgniję nędznie w życia wiośnie,
W zimnej ziemi, mej kolebce,
Na mym grobie trawa wzrośnie,
Żaden pątnik jej nie zdepce.
Tylko burza z piorunami
Przyjdzie płakać swemi łzami,
Pozna bowiem brata, druha,
W wielkiej burzy mego ducha.