schorowany rok zatacza wreszcie nieświęty krąg
powracam do miasta cmentarzysk z nową mądrością
wyrytą na starym ciele gdzieś pod paznokciami jak brud
tak było zawsze i tak być powinno mężczyzna i kobieta
jako dwa pociemniałe kształty na niebie szepczące
będziemy jak ogromne nocne ptaki - poszukiwacze dźwięków
jak wina odkupiona za garstkę paciorków które nosił z niepokojem
zsysając światło z rozlanych moich piersi ujmował w zmęczone dłonie
kolejne dary dnia i wszystko co było mną samą a jeśli to nie ja
to muszę zdzierać powłokę rozdrapywać to ciche tkliwienie
dopóki nie poleje się miąższ pierwotny wszystkich kobiet złamanych
na kolanie jak gałązka ale wcale nie świętojańsko i nie namiętnie
lecz tak zwyczajnie że aż niezauważalnie aż sucho między wargami
po przebudzeniu kiedy jestem malutka i wszystko mi pęka
wszystko
miało być nakarmione huraganem wychłostane deszczem
tak było zawsze i tak powinno ja jako drzewo płaczące albo
dziecko na tułaczce w poszukiwaniu niewinności
delikatne ćmienie
A gdyby tak bez - "szepczące", albo "nieba" / to tylko sugestia /
...jako dwa pociemniałe kształty na niebie...
nieświętojańsko i nienamiętnie myślę że razem? / jaki?, jaka? /
Poza tym jest to kawał dobrej pracy. Z podziwem.......