Na nic błądzenie widelcem, gdy palec stanowi jedyną wskazówkę
kompasu – przez ciebie biegnie droga na północ, ze mnie wyrasta
dzikie plemię, rozwścieczone okrzyki. Na straży przerażenie,
potrzeba złamania granicy pomiędzy krzesłem pod oknem
a tym z drugiej strony stolika. I jeszcze jedno: stanąć przed tobą,
czując jak zatrzymują celnicy – wszyscy celnicy świata, mleko i jajko,
każdy wąwóz naleśnika. Już nie można obrócić słowa w żart,
skupić się na ścieżce wydrążonej w szpinaku – nawet tędy idę do ciebie.
Widelec opiera się o ściankę kurczaka, który wyzwala okrążenia,
odejścia na bok, gdzie zgromadzone są przemilczenia.
I jeszcze jedno: dojść do ciebie, kiedy chęć topi się w czosnkowym sosie,
a kukurydza, potwory wychylające się z tej fosy bronią dostępu
do przeciwległego brzegu. Żadnego tu słowa, żadnego pościgu,
uspokaja się plemię – z jego śmierci jedzą znudzeni celnicy.
Kłaniam się
Zgadza się...to jest dobre:
'Żadnego tu słowa, żadnego pościgu' :)
Ten naleśnik mi pasuje do Guliwera. Jak do tych liliputów trafił.