świat zjełczały

Yaro

świat do góry kołami

leży i kwiczy

jak świnia w rzeźni

ostatni dech dławi krew na dłoniach

 

skąpany w łakomstwie nieprawdy

 nieopanowanej żądzy 

zaspakajał pragnienia ciała 

mdły niejasny oślepił ludzi

 

opętany oszalały

czołga się po asfalcie czarnym od grzechu

u szui u szyi sznur lniany 

na końcu  powrozu kamień z napisem THE END

wygnani z raju wczoraj udają że szukają Boga

 

nagrodą wieczne życie

tym z tego świata wieczny ogień

świat w rowie jak pies skomle

wydarte spodnie szare swetry 

 

nie narzekam

sen u powiek

 

idę u boku z Panem Bogiem 

wygrać by nie sprzedać życia

ostatni sen spod powiek 

 

nie narzekam dość 

wołam ale nikt nie słucha 

Niebo nade mną 

Yaro
Yaro
Wiersz · 17 lipca 2016
anonim