Jak ziarna piasku rozchodzą się po obłokach, usypują w stożki, tworzą intymność, zagubioną przystań niewidoczną dla moich zmęczonych oczu. Nie potrafię odzyskać utraconych kwiatów i pocałunków, zasuszonych nadziei, świata ciepłych wzruszeń. Zgubiłam nie tylko wiarę, ale i młodość, dziewczęcą niewinność. Strach przed grzechem wypłowiał i pokrył się pleśnią.
Przyprawiają mi różne twarze; zakładam maski. Jestem śmieszna; smutna.
A przecież mnie nie ma. Nie ma mojej nienawiści ani miłości. Nie ma moich włosów.
Siedzę pod gilotyną wspomnień i nie patrzę nawet czy opadnie.
Poszukuję swoich myśli.
Już piasek sypie się z nieba...