Jest godzina w wielkim mieści
Nocy zmięta bibułka
Wala się po krawężnikach
W zapyziałych zaułkach
Jest godzina w wielkim mieście
Rozcieńczona światłem
Kiedy żyje się niechętnie
Gdy umiera się najłatwiej
Mój stary upiór o tej porze
Szczecina ma na pysku siną
Nikotynowy żółty bożek
Schowany w fiolkę z antygrypiną
Miła, zabrano nam horyzont
I wyleczono nas z błękitu
Pójdziemy, skąd powiało bryzą
Po wąskim, szarym moście świtu
Na drugi brzeg, gdzie serce stanie
Gdzie nie ma przedrzeźniania znaczeń
Miła, nie pytaj mnie, jak żyć
Bo tylko świt
Bo tylko spacer
Nocy zmięta bibułka
Wala się po krawężnikach
W zapyziałych zaułkach
Jest godzina w wielkim mieście
Rozcieńczona światłem
Kiedy żyje się niechętnie
Gdy umiera się najłatwiej
Mój stary upiór o tej porze
Szczecina ma na pysku siną
Nikotynowy żółty bożek
Schowany w fiolkę z antygrypiną
Miła, zabrano nam horyzont
I wyleczono nas z błękitu
Pójdziemy, skąd powiało bryzą
Po wąskim, szarym moście świtu
Na drugi brzeg, gdzie serce stanie
Gdzie nie ma przedrzeźniania znaczeń
Miła, nie pytaj mnie, jak żyć
Bo tylko świt
Bo tylko spacer