Purpury, rozrzucone na złote szafiry,
kaskady dyjamentów ze skał szmaragdowych,
srebrzysto-białych pereł tańcujące wiry,
rubiny, latające na kształt rac ogniowych;
drzewa, w których koronach gnieżdżą się obłoki,
góry, pół oceanu ścielące swym cieniem,
ametystu i tęczy płynące potoki
w jeziora, które całe są blasku kamieniem;
orły, co zasłaniają sięgiem skrzydeł słońce,
lwy, które rykiem piasków kurzawę podnoszą
i straszą nim płomienne na niebie miesiące,
zawieszone, jak zmory ognia, nad pustoszą;
rycerze tak ogromni, jak turm orszak zwiodły,
ich czyny tak olbrzymie, jak ich tarcz koliska,
drwale, jednym zamachem ścinający jodły,
łunę na niebo ślące myśliwskie ogniska;
gniew, od którego mury pękają fortecy,
miłość, która ma słodycz wszystkich miodów świata,
natchnienie, które na kształt Atlasa, na plecy
bierze kołowrót świata i w bezmiar z nim wzlata;
twórczość, która wyrzuca ziemie z oceanu,
odwaga, która samą śmierć napełnia trwogą,
zwycięstwo, które koła swojego rydwanu
z koron królów ma kute i pancerze drogą;
siła, smugę piorunu łamiąca na trzaskę,
męstwo, przypływy morza piersią wstrzymujące,
mądrość, co Tajemnicy odsłoniła maskę,
jak w pieczarę podziemną wpadłe świetne słońce:
to jest ciche marzenie geniuszu poety - -
błądzi on z nim po ziemi, samotny szaleniec,
nudzi świat gorzkim słowem swej wargi: niestety!....
i zdobywa po śmierci wymuszony wieniec.