Struna po strunie pęka, kwiat po kwiecie
więdnie i ginie, blask kona po blasku,
coraz jest ciszej, ciemniej i bezwonniej.
Coraz jest smutniej... Na kłos padły śniecie,
na łany śnieg padł. Próżno - - nikt pobrzasku
nie wróci dniowi, co się w pomrok kłoni.
Próżno po wiośnie czekać tych wiosennych
ożywczych wiatrów, siejących w świat rosą,
niosących z sobą dźwięk, swiatło i wonie - -
nie przyjdą z tajni gdzie legły, bezdennych,
nie wstaną, słodkich wzruszeń nie przyniosą,
nie zadrga serce ani krew zapłonie...