Kiedy patrzę na nędzę, co jest życia rdzeniem,
nędzę ludzi i zwierząt, i roślin: ból, trwoga,
bezradność mię owłada - i chciałbym do Boga
wołać o miłosierdzie, o żal nad istnieniem.
Ale nie mogę wołać...Jest coś, co okową
żelazną pierś mą ściska i słowa w niej ścina
do ust z serca bijące, jak z ognia lawina --
i milcząc patrzę w wielką przestrzeń lazurową.