Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie głosy dziecięce,
nad srebrnymi drzewami dzwoniące, łopocące w
dźwięcznych pogłosach,
w zmierzchającym powietrzu zanikające naprędce,
w zmierzchającym powietrzu znikomiejące niebiosa?
Nici deszczu się przeplatają, połyskują wśród drzew
niezdarnych
i bezgłośnie szumią, bezgłośnie szumią w zbielałych
trawach,
słyszysz głosy, czy widzisz włosy - te w grzebieniach
czerwonobarwnych,
sięgające po mokre liście drobne ręce w przykrótkich
rękawach?
"Przepływają obłoki, przepływają obłoki i gasną" -
to śpiewają dzieci, śpiewają dzieci, w mroku czarne
szeleszczą gałęzie,
loty głosów wśród liści, wśród konarów o kształtach
niejasnych,
w zmierzchającym powietrzu ani objąć je, ani uwięzić.
Tylko liście wilgotne jakby w nagłym podmuchu
wystrzelone jak z procy
śpieszą z lasu jakby z daleka ich dobiegło wołanie
jesieni,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają wśród
nocy,
i od traw aż po szczyty wszystko - pulsującym
głosów strumieniem.
Przepływają obłoki, a to życie przepływa zapewne,
przyzwyczajaj się, przyzwyczajaj - śmierć tkwi w
tobie dymiącym pociskiem,
gdzieś wśród czarnych gałęzi - obłoki, pełne głosów,
miłości pełne,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają o
wszystkim.
Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie dziecięce nucenie,
nici deszczu się przeplatają, śpiew łopoce w
dźwięcznych pogłosach,
tuż przy szczytach strzelistych w nowym zmierzchu
na okamgnienie
znowu ujrzysz, na nowo ujrzysz wygasające niebiosa.
Przepływają obłoki, przepływają nad lasem wystrzelone
jak z procy,
gdzieś tam szemrzą strumienie, tylko płakać i śpiewać
w jesiennej zamieci,
tylko płakać i w górę spoglądać, i dzieckiem pozostać
śród nocy,
tylko w górę spoglądać i płakać, i śpiewać, i o niczym
nie wiedzieć.
Gdzieś tam szemrzą strumienie w jesiennej zamieci
wśród konarów o kształtach niejasnych,
śpiew o zmierzchu, o zmierzchu, tylko płakać i śpiewać,
liść się kładzie na liść,
coś, co wyższe nad ludzi, coś co wyższe nad ludzi,
przepływa i gaśnie,
tylko płakać i śpiewać, tylko płakać i śpiewać...
Tylko żyć.
Andrzej Mandalian
nad srebrnymi drzewami dzwoniące, łopocące w
dźwięcznych pogłosach,
w zmierzchającym powietrzu zanikające naprędce,
w zmierzchającym powietrzu znikomiejące niebiosa?
Nici deszczu się przeplatają, połyskują wśród drzew
niezdarnych
i bezgłośnie szumią, bezgłośnie szumią w zbielałych
trawach,
słyszysz głosy, czy widzisz włosy - te w grzebieniach
czerwonobarwnych,
sięgające po mokre liście drobne ręce w przykrótkich
rękawach?
"Przepływają obłoki, przepływają obłoki i gasną" -
to śpiewają dzieci, śpiewają dzieci, w mroku czarne
szeleszczą gałęzie,
loty głosów wśród liści, wśród konarów o kształtach
niejasnych,
w zmierzchającym powietrzu ani objąć je, ani uwięzić.
Tylko liście wilgotne jakby w nagłym podmuchu
wystrzelone jak z procy
śpieszą z lasu jakby z daleka ich dobiegło wołanie
jesieni,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają wśród
nocy,
i od traw aż po szczyty wszystko - pulsującym
głosów strumieniem.
Przepływają obłoki, a to życie przepływa zapewne,
przyzwyczajaj się, przyzwyczajaj - śmierć tkwi w
tobie dymiącym pociskiem,
gdzieś wśród czarnych gałęzi - obłoki, pełne głosów,
miłości pełne,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają o
wszystkim.
Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie dziecięce nucenie,
nici deszczu się przeplatają, śpiew łopoce w
dźwięcznych pogłosach,
tuż przy szczytach strzelistych w nowym zmierzchu
na okamgnienie
znowu ujrzysz, na nowo ujrzysz wygasające niebiosa.
Przepływają obłoki, przepływają nad lasem wystrzelone
jak z procy,
gdzieś tam szemrzą strumienie, tylko płakać i śpiewać
w jesiennej zamieci,
tylko płakać i w górę spoglądać, i dzieckiem pozostać
śród nocy,
tylko w górę spoglądać i płakać, i śpiewać, i o niczym
nie wiedzieć.
Gdzieś tam szemrzą strumienie w jesiennej zamieci
wśród konarów o kształtach niejasnych,
śpiew o zmierzchu, o zmierzchu, tylko płakać i śpiewać,
liść się kładzie na liść,
coś, co wyższe nad ludzi, coś co wyższe nad ludzi,
przepływa i gaśnie,
tylko płakać i śpiewać, tylko płakać i śpiewać...
Tylko żyć.
Andrzej Mandalian