Literatura

Przestroga (wiersz klasyka)

Josif Brodski

Przestroga

 

I


Podróżując po Azji, nocując w obcych domach,

składach, teremach, łaźniach, gdzie każda zakopcona

szyba okienna trzyma w ryzach wolne przestworze,

chowaj się pod kożuchem, szukaj miejsca, gdzie możesz

położyć głowę w kącie, bowiem w takich warunkach

trudniej machnąć siekierą. Szczególnie gdy po trunkach

głowa jest ociężała, w mrokach pewnie by padła

pod ciosami topora. Wpisuj więc koło w kwadrat.

 

II

 

Strzeż się kości jarzmowych rozstawionych szeroko,

tak jak księżyc, dziobatych, przedkładaj modre oko

nad piwne, zwłaszcza kiedy droga w gęstwinę skręci.

W oczach ważny jest wykrój, gdyż w ostatnim momencie

lepiej niż ciepłe palto, zobaczyć (od razu powiem,

że zimno) to, co bardziej przejrzyste, jasne, bowiem

lód zawsze może pękać, a w tym przeręblu lepiej

poruszać się, niż w kłamstwie, które jak miód się lepi.

 

III

 

Bierz izbę, gdzie w podwórzu pieluszki wiszą rządkiem.

Tylko z tym się zadawaj, kto ma pod pięćdziesiątkę.

Chłop w tym wieku wie dosyć o losie, by nie zabrać

czegoś na twój rachunek, podobnie zresztą baba.

Ukryj pieniądze, zaszyj w kołnierzu płaszcza, który

masz na sobie, a jeśli wędrujesz do figury –

w szwie spodni, nigdy w butach: (I nie wierz w radę żadną)

znajdą, bo w Azji buty to pierwsze, co kradną.

 

IV

 

W górę wspinaj się wolno, pełznij kiedy jest ślisko.

Góry wspaniałe z dala, a bezsensowne z bliska

są formą postawionej na sztorc powierzchni. Mogą

łudzić horyzontalnie zakręcającą drogą.

Ona jest wertykalna. W górach gdy stoisz – leżysz,

leżąc – stoisz dowodząc, że – aż trudno uwierzyć –

tylko spadając jesteś niezależny. Strach przy tym

zwyciężasz, zawrót głowy i nad górami zachwyty.

 

V

 

Na okrzyk „Ej tam, chłopcze!” bądź głuchym i niemową.

Nawet znając języki nie powiedz ani słowa.

Staraj się nie wyróżniać z profilu, z przodu. Twarzy

czasem po prostu nie myj. Jeżeli ci się zdarzy

widzieć, jak ktoś zarzyna psa, nie marszcz się. A pety

gaś plując na nie. Co do ubrań – musisz niestety

nosić szare, bieliznę też barwy ziemi: mniej

groźna będzie pokusa, by cię zakopać w niej.

 

VI

 

Stanąwszy na pustyni, ułóż strzałkę z kamieni,

aby po przebudzeniu nie zmylić i nie zmienić

kierunku dalszej drogi. Na pustkowiu demony

nocą dręczą wędrowca. Ten, kto słucha ich mowy,

może łatwo zabłądzić: krok w bok i amen, finis.

Przywidzenia i duchy w domu i na pustyni.

Sam przekonasz się o tym – wśród piasków się poruszasz –

gdy zostanie po tobie już tylko sama dusza.

 

VII

 

Nikt nie wie na pewno i to sprawę zamyka.

Patrząc w szerokie plecy krzepkiego przewodnika

myśl, że spoglądasz w przyszłość, spróbuj – rzecz oczywista

w miarę możności – stale utrzymać pewien dystans.

Życie to przestrzeń między dziś a jutrem, to znaczy

przyszłością. I przyspieszać kroku należy raczej

tylko w takim wypadku, kiedy ktoś goni cię:

złodzieje lub morderca, zbój, przyszłość itp.

 

VIII

 

W woni szmat, palonego nawozu mdłym odorze

ceń obojętność rzeczy wobec dalekich spojrzeń.

Sam zacieraj sylwetkę – będzie nieosiągalna

dla binokli i wspomnień, rubla albo żandarma.

Gdy kaszlesz w chmurach kurzu, brniesz w błocie drogą śliską,

jakie to ma znaczenie, kim okażesz się z bliska.

I tak jest chyba lepiej, że jakiś człowiek z nożem,

wziąć ciebie za obcego nawet zdążyć nie może.

 

IX

 

Rzeki w Azji się zdają dłuższe niż w innych częściach

świata, mętniejsze; nanos osadza się w nich gęściej.

Zaczerpniesz dłońmi wodę – muł je powala obie.

A potem ten, kto wypił, martwi się, że to zrobił.

Nie wierz odbiciu. Rzekę przepływać możesz, lecz nie

czym innym, tylko tratwą zrobioną własnoręcznie.

Wiedz, że blask ognia nocą po rzece płynąc powie,

że jesteś tam, na brzegu i wyda cię wrogowi.

 

X

 

O tych miejscach nikomu nie donoś nawet w liście,

z czym zetknąłeś się w drodze. Ale szeleszcząc liściem,

mów o sobie, uczuciach, itp., bo zostaną

te listy przechwycone być może. A już samo

przesuwanie w dół pióra po kartce – z adresatem

zwiększa rozłąkę, nigdy nie uda ci się zatem

usiąść ani położyć – wbrew listom – z tym, którego

już więcej nie zobaczysz. Wszystko jedno dlaczego.

 

XI

 

Gdy stoisz na wyżynie, kiedy spoglądasz na nią,

pod przepastną kopułą Azji – w błękicie anioł

lub lotnik czasem znaczy ślady krochmalem białym –

to mimo woli zadrżysz, czując jak jesteś mały.

Wiedz: przestrzeń, której zdaje się, że nie chce niczego,

w istocie potrzebuje tam spojrzenia mocnego

z boku, według kryterium pustki i czeka długo.

Tylko ty jesteś w stanie przyjść do niej z tą przysługą.

 

1987


przysłano: 5 marca 2010

Josif Brodski

Inne teksty autora

Giną ludzie
Josif Brodski
W stylu Horacego
Josif Brodski
Piosenka miłosna
Josif Brodski
Martwa natura
Josif Brodski
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca