Cyrk

Bułat Okudżawa

To nie park. dokąd się chadza, by odetchnąć
i pogadać.
W cyrku się nie wysiaduje, tu wzlatuje się i spada.
Kiedy patrzysz pod kopułę, wtedy miarę rzeczy znasz
i o żadnych dyrdymałkach myśleć ani mi się waż.

Wdzięk odprasowanych wdzianek budzi żałość i pogardę
i uśmieszki lukrowane funta kłaków nie są warte
wobec pysznych pióropuszy na rasowych końskich
łbach,
wobec twarzy, w których tai się nadzieja a nie
strach.
Jak cudownie, o, nadziejo, rozpościerasz skrzydeł
dwoje,
jak urzeka magia święta i odwieczne czary twoje:
raz na zawsze pożegnana, utracona już na mur,
czarnoksięsko nas nawiedzasz w uskrzydlonym szumie
piór,
pogrzebana, opłakana - znów się jawisz na arenie,
gdzie bywalca zblazowanie, ignoranta przerażenie,
jesteś znów, lecz nie nad tymi orli swój zataczasz krąg
co od wzlotów i spadania wolą załamanie rąk.

Inne teksty autora